sobota, 13 sierpnia 2016

"oto przyszedł dzień...

już stoi w drzwiach, ostrzy na mnie miecz,
oślepia mnie, próbuje znów wmówić mi tysiąc kłamstw.
Ja stoję i spoglądam mu prosto w białą twarz.
Pokonam go, bo... kochasz mnie, jestem wielka."

Mam problemy z zasypianiem. Czemu? Nie nażeram się na noc, nie śpię do południa. Kładę się spać, bo mam ochotę iść spać i nie jest to ósma wieczorem, ale np północ. Kładę się, zamykam oczy i narasta we mnie niepokój. Jakiś taki lekki strach. Ciepło jest - lato w końcu - a ja owijam stopy kołdrą, tak jakby spod łóżka miał wyjść jakiś potwór i nagle każdy szelest w pokoju wydaje się odgłosem z piekieł. Pani, co pani, przecież pani ma 25 lat, potworów nie ma.... są tylko ludzie. A to w sumie też taki rodzaj potworów.

W przyszłym tygodniu rozmowa o pracę. Świetnie. Właśnie tego mi potrzeba, bo jak nie to chyba zwariuję w domu. To już kolejny miesiąc jak szukam pracy. Ciężko o nią, tutaj, w Polsce, gdziekolwiek. Praca jest, pracy nie ma. Ale w domu nie mogę siedzieć. Czasami mam wrażenie że krzyknę i wszystkie cztery ściany w okół mnie runą. A jak nie krzyknę, to krzyknę na biednego faceta, że zamiast jeść warzywa w zupie, to nasącza nią bagietkę, zapychając żołądek. I nawet myślałam, że mam rację, po czym obiektywna strona (pod postacią siostry) wytłumaczyła mi, że się czepiam. "Mam rację, ale się czepiam", bo biedny chciał sobie bagietkę pomoczyć, no...

Nie lubię wyrzucać jedzenia. A niestety często zdarza mi się, że ugotuję czegoś za dużo, jak dla dziesięciu, a w domu tylko dwoje. W pracy dostawałam za to po łapach, normalne. Szybko się człowiek nauczył przyrządzać właściwe porcje. A w domu to jest właśnie ten moment, gdy staję się kreatywna. Jak pisała Nigela, "resztki bez resztek". Takim sposobem wczoraj powstała babka z ryżu, cukinii i marchewki, która bardzo przyjemnie akompaniowała na talerzu falafelowi i sałacie. Bo w końcu ile można jeść suchy ryż podgrzewany w mikrofalówce, nawet jeśli (tak jak ja) uwielbia się ryż... Podaję więc przepis!

jedna duża marchew starta na tarce o grubych oczkach (145g)
1 duża cukinia tak samo starta (250g)
ugotowany ryż 500g
pokrojona w kostkę cebula (100g)
4 przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku (17g)
5 łyżek mąki (60g)
pół saszetki proszku do pieczenia (6g)
15g oleju słonecznikowego
4 jajka (uwaga na zdjęciu są tylko dwa. Myślałam, że wystarczy, ale na szczęście dorzuciłam jeszcze dwa)
sól, pieprz


 Wszystkie składniki dokładnie mieszamy, wykładamy do foremki. Ja używam foremki silikonowej (23cmx11cm), której nie trzeba smarować żadnym tłuszczem. Z metalową nie ryzykowałabym...
Babkę piekłam 45 min w 180 stopniach, po czym podkręciłam piekarnik na 200 stopni i piekłam jeszcze 25 minut.


Kroiła się bez problemu, nie "rozwalała", bardzo smakowała mojemu mięsożercy jak dodatek do ryby. Mi natomiast bardzo smakowała jako dodatek do świeżej sałaty z ogórkiem, pomidorem, sosem vinaigrette i domowej roboty falafelem.  Cała babka zawiera 1430 kalorii.



Pozdrawiam,
Captain Falafel




piątek, 12 sierpnia 2016

Od czegoś trzeba zacząć.

    Nazywam się... Nie powiem jak się nazywam. Internet to okrutny świat, pozostanę tutaj choć trochę anonimowa. Nie jest to blog kulinarny, choć z pewnością znajdziecie tu dużo moich przepisów - wegetariańskich - lubię się dzielić tym co mi sprawia przyjemność.
    Tak, nie jem tego co żyło. Dlaczego ? Bo nie chcę.
    Mam 25 lat, z zawodu jestem kucharzem, nie mieszkam w Polsce już od 4 lat. Nie wyemigrowałam za chlebem. Nie. W ogóle nie byłam zmuszona wyjeżdżać z Polski. Opuściłam nasz 'wspaniały' kraj dlatego, że taką miałam ochotę i w szczególności duchową potrzebę - zobaczenia czegoś nowego, poznania, fascynacji nową kulturą. Tak bardzo się zafascynowałam, że hooop! minęły cztery lata odkąd tu jestem. Skończyłam tutaj szkołę, znalazłam chłopaka, mieszkam z nim, pracuję, żyję. Czy lepiej? Tak, o wiele.

    Walczę z nadwagą, chciałabym schudnąć, to taki życiowy cel. Już w sumie mi się udało, 20 kg poleciało w dół, a razem z nimi ciężki cały jeden rok diet, chodzenia na basen, biegania, itp. Niestety los chciał, żebym zaszła w ciążę, po to by po dwóch miesiącach moją fasolkę z powrotem mi odebrać, a moje hormony rozszalały się niesamowicie i te piękne dwadzieścia kilo wróciły do mnie z nadwyżką... Dlaczego o tym mówię? Bo jako kucharz uwielbiam wszystko ważyć i przeliczać na kalorie ! Tak, wiem, trochę upierdliwa sprawa, ale daje przyjemność posiadanie wiedzy, że np jedna miska zupy, którą właśnie wcinam dostarcza mi 270 kalorii :) Pomyślałam sobie, że może znajdzie się tutaj ktoś, komu właśnie takich informacji pod przepisami potrzeba, tak więc robię to dla siebie i (mam nadzieję) któregoś z Was! 

    Na początek podzielę się  z Wami przepisem na jedną z moich ulubionych zup z działu 'wrzuć wszystko do gara i zmiksuj'. Takie być może trochę lenistwo z mojej strony, jako kucharza, ale mój chef zawsze mawiał "Nie sztuka zrobić coś skomplikowanego, co nie przyniesie radości żadnemu podniebieniu", tak więć:

ZUPA NAZWIJJĄKJAKCHCESZ (ja ją nazywam słoneczną ze względu na kolor)

Podaję Wam składniki na jeden wielki garnek, zupy dla 5-7 głodnych osób :)
- marchew 200g
- kukurydza z puszki 140g
- korzeń imbiru 40g
- 1 pomarańcza
- pomidory 300g
- purée z pomidorów 500g
- 2 obrane i pokrojone w kostkę gruszki (200g)
- 9 małych ząbków czosnku (30g)
- 2 szalotki (50g)
- 1 cebula (100g)
- ryż ugotowany 240g
- mleko 500ml
- śmietanka 15% 125ml
- 3 spore łyżki miodu
- 2 łyżki soku z cytryny
- 750 ml wody

- przyprawy (oczywiście według uznania):
sól, pieprz, curry, kminek, pieprz cayenne, słodka papryka w proszku, gałka muszkatołowa

   Do garnka wrzucamy: marchew obraną, pokrojoną w kostkę, odcedzoną kukurydzę, obrany, pokrojony w kostkę imbir, pokrojone w kostkę pomidory, gruszkę, czosnek, szalotki, cebulę, ryż. Jedynie pomarańczę kroimy w duże kawałki, po to, by przed zmiksowaniem łatwo je wyłowić. Dodajemy mleko, wodę, śmietanę, purée pomidorowe, sól, pieprz. Gotujemy aż wszystkie składniki (poza pomarańczą oczywiście) zmiękną i staną się łatwe do zmiksowania. Kawałki pomarańczy wyławiamy i wyciskamy z nich sok prosto do garnka (jeśli w ogóle mają jeszcze sok :). Zupę miksujemy blenderem i dodajemy resztę przypraw plus miód i sok z cytryny.



Et voila Messieurs Mesdames!  Zupa fajna zwłaszcza na zimę - rozgrzewa jak trzeba :)
Super opcją jest dodanie do niej mleka kokosowego, żeby zastąpić zwykłe mleko i śmietanę. Wtedy będzie jeszcze mniej kaloryczna i jeszcze bardziej ciekawa w smaku. Nie wahajcie się też dodać warzywa które lubicie, np papryka również świetnie się komponuje.

Na zdjęciu porcja 550g - 500 ml zupy, co daje 270 kcal.

Pozdrawiam serdecznie,
Captain Falafel.